Podziel się tym artykułem
Ten wiatr zawsze wiał w kierunku przeciwnym do oczekiwanego, nie wpisywał się w żaden arkusz kalkulacyjny, nie pozwalał się złapać czy związać, po prostu słał swe podmuchy w tylko sobie wiadomym przeznaczeniu…
Tak często zadawałam to nurtujące mnie pytanie, co dalej z nami… I tak samo często zdawałam sobie sprawę, że nie usłyszę odpowiedzi. Co z nami, co z zaufaniem, które pękło jak młoda gałązka, która pod naporem zewnętrznej siły nie wytrzymuje i poddaje się złamaniu… Co z nami, co z obietnicami i planami, które rozmyły się jak pozbawione siły i stabilności dmuchawce, którym wystarczy delikatny podmuch, by zniknęły, zapomniane przez otoczenie… Co z nami, z naszymi marzeniami i pragnieniami, które ciągle żyją nienasycone, odłożone na półkę “nigdy więcej”… Co z nami, z milionami spojrzeń, pełnymi niedopowiedzeń, naszym wspólnym poszukiwaniem egzystencji wypełnionej nieokreślonym i nienazwanym nigdy szczęściem… Co z nami, z nami dziećmi, które zagubione chciały trafić w znajome ramiona, by odnaleźć bezpieczną przystań… Powiedz, co z nami, dlaczego milczysz, jak grób, który skrywa całe jedno życie, które już nigdy nie zaczerpnie żadnego oddechu, nie wypowie słowa, nie poruszy koniuszkiem palca, które już nigdy nie będzie gotowe na nic poza wiecznością?
Jestem gotowa, na brak odpowiedzi, pogodziłam się z katastrofą jaką było nasze spotkanie, uznałam, że będzie lepiej szukać w pojedynkę… Teraz samotnie patrzę w niebo i widzę, jak powoli przesuwają się po nim moje przyszłe pragnienia, widzę w spadających kroplach deszczu nadzieję, która pozwala zakwitnąć nie tylko kwiatom, ale i mojej sile. Uczę się odczuwać i godzić z tym, że czasem nie będę jak małe dziecko, które ma w kogo się wtulić, że życie nie daje mi prawa, bym była jak ta gałązka, delikatna i podległa działaniu tego, co zewnętrzne…
Będę jak skała, którą tylko cierpliwość kropli może rozkruszyć… Będę jak horyzont, daleka, tajemnicza i pełna tęsknoty… Będę nami w pojedynkę, odnajdę w sobie ciepło i miażdżące przekonanie, że nigdy nie zapłaczę z powodu braku odpowiedzi… Będę tym dmuchawcem, który gdy tego zapragnie rozmywa się w przestrzeni i znika, jakby nigdy nie istniał, pozostawiając jedynie wspomnienia… Będę własną siłą, odwagą, własnym ty i ja na zawsze i wszędzie, skoro mnie do tego zmuszasz nie pozwalając na posiadanie przywileju, jakim jest wolność wyboru.
Ja już nie zapytam co z nami, obyś ty nie musiał tego kiedyś zrobić… To pytanie bywa jak ogień, pali i nie zna granic, niszczy i nie pozostawia złudzeń, ale i oczyszcza, bo gdy wszystko znika… Człowiek rodzi się na nowo i już nie pyta mając świadomość, że nie otrzyma odpowiedzi.