Podziel się tym artykułem
Obudziła się nagle, jakby coś ją szarpnęło i powiedziało, że koniec lenistwa, czas wstać i zmierzyć się ze światem. Wstała, ale ciągle miała w głowie zarys tego, co chwile temu się stało. Jak to możliwe, że nie zauważyła wcześniej tych szarpnięć, tych nagłych zwrotów, tej ciągłej niepewności co do możliwości odpoczynku, resetu w wybrany przez siebie sposób?
Sporo przeoczyła, każdy sygnał, który dawał jej jakiś dowód był dla niej do pewnego momentu bez znaczenia, bo właściwie co miał przekazywać? Co miała przekazywać bliskość ciał? Że wszystko kroczy ku lepszemu, że skoro nastąpiło zjednoczenie na poziomie fizycznym to długa droga za nią? Co miało przekazywać ciągłe odwlekanie wspólnych momentów, innych niż te spędzone w dopiero co zmienionej, świeżej pościeli, która przygotowana była na ich dwoje? Co kryło się za tym, że ona zawsze spędzała czas z bohaterami kolejnych książek, a nie z osobą, która tylko zaciągała ją do łóżka?
Długo zastanawiała się dlaczego się zgodziła… Może dlatego, że naiwnie wierzyła, że go zmieni, że gdy się do niego zbliży to on zobaczy w niej to, czego od zawsze pragnął… Może dlatego, że ufała w dobre intencje zapominając, że same czeluście piekła są nimi wyłożone… Może dlatego, że była prawie pewna, że gdy on ją lepiej pozna to poczuje to, co ona… Może dlatego, że w swojej głowie stworzyła obraz idealny nie zwracając uwagi na to jakimi dysponuje materiałami do jego namalowania. Wiele tych wątpliwości się pojawiało, może dlatego coraz częściej o poranku zrywała się nagle jakby coś strasznego miało się za chwilę wydarzyć.
On zaproponował jej relacje bez zobowiązań, ona się zgodziła mając naiwną nadzieję, że w trakcie jej trwania on zmieni zdanie, poczuje coś więcej, spróbuje coś zbudować… A tym czasem trzymał ją na smyczy swoich przyzwyczajeń, swojego grafiku i własnych potrzeb nie zwracając specjalnej uwagi na jej uczucia, pragnienia czy zwykłe obowiązki. Nie musiał, w końcu jasno się umówili, nie był to może spisany kontrakt, ale ustna umowa była dla niego równie ważna! Nauczył się, że można ją traktować dowolnie, ona ma mu dawać przyjemność bez tych męczących uczuć, rozmów, próśb czy chęci do zbudowania czegoś więcej. On też dawał jej przyjemność, przynajmniej tak mu się wydawało, bo z każdym kolejnym razem było jej coraz mniej, brak było w tym intensywności, prawdziwości, tego czegoś, czego tak się szuka w pojedynkę. Brakowało jej zwykłych chwil, chęci zadbania o nią, gdy jej samopoczucie spadnie, gdy w pracy coś nie wyjdzie, gdy trzeba zrobić zakupy, a ona akurat nie ma takiej możliwości, siły czy motywacji.
Zostawiał ją zawsze po, nie odczuwał potrzeby takiej jak ona, by się przytulić, by zasnąć wspólnie, by po prostu być. Ustawił sobie życie tak, jak chciał i miał zamiar w tym trwać do momentu, aż ona nie zacznie chcieć innego życia… Popełniła błąd obdarzając uczuciem człowieka, który na nie nie zasłużył, którego życie skupione było na prywatnym orgazmie, na własnych potrzebach, ambicjach, grafiku chwil.
Coś takiego jak związek bez zobowiązań nie istnieje i na ma racji bytu… Zawsze jedna strona poczuje coś więcej, zaangażuje się i będzie się miotać z własnymi myślami i nieokiełznanymi lękami, co wydarzy się dnia następnego, bo w takiej relacji nigdy się tego nie wie z wyprzedzeniem. W takiej relacji istnieje tylko “ja” tej osoby, która o niej postanowiła, to jej grafik i jej potrzeby są ważne, a twoje schodzą na dalszy plan, twoje są nie tylko mniej ważne, ale można by z pełnym przekonaniem rzec, że właściwie nieistotne. Zanim więc zaczniesz zrywać się z lękiem z łóżka, zanim zaczniesz nieprzytomnie patrzeć na telefon czy on się skontaktuje, czy zatęskni, zanim zaczniesz nie mieć planów na wieczór czy weekend, bo może akurat on zechce się spotkać, zastanów się czy warto i w imię czego, to robisz? Związek bez zobowiązań jest wygodny, bo czerpie się przyjemność bez czarnych chmur, które zwiastują plany i prośby, bo zapomina się o tym, że wobec kogoś należałoby zachować się przyzwoicie, w końcu uczuć drugiej osoby nie ma ujętych w kontrakcie, bo nie trzeba brać pod uwagę w tworzeniu swoich dni, że jest ktoś, kto również chciałby zostać w nich zapisany, bo można brać do woli nie dając nic w zamian.
Możesz przecież dalej być samotna, dalej niewidzialna w tłumie, dalej bezbarwna, bez zarysu własnego zdania… Możesz bez końca czekać marnując jednocześnie cenne chwile… Możesz zapomnieć o swoich planach, pragnieniach, uczuciach na rzecz tego, który tylko cię wykorzystuje… Możesz być bezwolną lalką, którą ktoś się bawi wtedy kiedy ma ochotę po nią sięgnąć… Możesz tak trwać, to twoje życie, tylko skoro tak wybierasz nie płacz po nocach!