Podziel się tym artykułem
Zastanawiam się czy przeciętny człowiek potrafi i lubi się dzielić, czy chęć ofiarowania „czegoś” pojawia się jedynie w mało istotnych sprawach typu kostka czekolady, książka i to niekoniecznie ta ulubiona czy wspólna kawa z osobą nie do końca pożądaną, ale w życiu obecną. Czy w tak ważnych kwestiach jak rodzina, związki, prywatna przestrzeń, wspólny czas jesteśmy otwarci na dzielenie się? Czy raczej wymagamy, by przeszłość, która zabiera teraźniejszości tlen zniknęła bezpowrotnie? Bo oto nastało nowe i to, co wcześniej się nie liczy…
Trudno nam się dzielić, niechętnie oddajemy nasze dobra, z kwaśną miną dzielimy się z byłymi swoimi ukochanymi i wchodząc w relację z mężczyzną z przeszłością czy kobietą po przejściach liczymy, że pomimo trudności ta druga osoba chce coś zbudować z nami i tylko z nami. Tylko czy mamy prawo wymagać, by wcześniejsze lata życia zostały wykasowane jakby w ogóle nie istniały? W życiu dorosłych ludzi przydarza się coś, co można nazwać dobrem wspólnym niemożliwym do rozerwania, potocznie zwie się to dziećmi. To dzieci są powodem, dla którego nie każdy może odciąć się od przeszłości i musi ją chociaż w pewnym stopniu wpuścić do życia bieżącego, które tworzy się na nowo w innych okolicznościach, z inną osobą, na nowych warunkach i przy nowych uczuciach. Tylko jak ma się czuć osoba, która wchodzi w relację uczuciową z kimś, kto ma za sobą przeszłość, która wciąż żyje? Co w sytuacji, gdy „ex” ciągle jest obecny w codzienności przy płaceniu rachunków, pomocy przy zmianie opony, podczas imprez rodzinnych? Jak „nowa” osoba ma sobie z tym poradzić i czy ma prawo żądać większej izolacji? No właśnie, z tymi prawami jest tak, że są one ruchome. Jeśli wchodzimy w związek z osobą, która ma kogoś o oficjalnej, wpisanej w papiery nazwie „ex”, z osobą, na której ciąży odpowiedzialność w postaci jej mniejszych kopii to nie mamy prawa ciągle boczyć się o istnienie tych jednostek i o przenikanie ich do naszego życia. Granica takich kontaktów jest śliska, ponieważ nie odmówimy byłej żonie uczestniczenia w imprezach rodzinnych, na których są również jej dzieci, nie zabronimy ojcu pomagania swoim dzieciom czy też matce jego dzieci, bo to jego obowiązek i przyzwoitość w postępowaniu, jedyne co możemy, to starać się nakreślić własne granice, omówić możliwe kompromisy i głęboko oddychać.
Pojawiająca się miłość, przywiązanie i połączenie dwójki ludzi zawsze rodzi jakieś następstwa, nierzadko komplikacje, gdy w takiej historii musi się znaleźć miejsce jeszcze dla kogoś trzeciego, w postaci byłej żony lub męża, a nawet dzieci to komplikacje są nieuniknione i częste bóle serca, wzburzone emocje nieodwołalnie z tym nowym związkiem powiązane. Nie ma czegoś takiego jak jasno wytyczone granice tego, co wolno byłym, a czego robić nie powinni. Rozwód nie zamyka wspólnej przeszłości, daje jedynie możliwość stworzenia nowej rzeczywistości, ale jeśli decydujemy się na budowanie czegoś z osobą, która tę przeszłość ma bogatszą, to musimy się liczyć z tym, że łatwo nie będzie, a nerwy należy trzymać na wodzy. Gdy coś się rozpada pojawia się poczucie winy za rozbicie rodziny, zabranie dzieciom poczucia stabilizacji, budzą się chwiejne emocje, poczucie, że trzeba zadośćuczynić, że nie można bardziej krzywdzić. I o ile nowa osoba ma prawo budować coś z miłością swojego życia, to niestety wchodzi ona w układ zwany „mam przeszłość”, musi się więc liczyć z tym, że może być różnie.
Jeśli nie chcesz stracić tego, co masz, jeśli zależy ci na budowaniu życia z osobą po przejściach to musisz, po prostu musisz wykazać się cierpliwością, zrozumieniem i empatią. Jeśli coś cię boli, powiedz o tym, ale na spokojnie, rzeczowo, bez emocji, krzyk jeszcze nigdy niczego nie rozwiązał, jest on oznaką słabości, upadku i rezygnacji, wykorzystuje się go gdy nic innego nie działa. Obraza majestatu też nic nie da, jedynie postawi cię w niekorzystnym świetle mówiącym jaką niedojrzałą osobą jesteś. Ustal priorytety, wasze wspólne zasady i próbujcie coś wspólnie budować, a nie rujnować. Wyrzuty tylko utrudnią waszą wspólną drogę. Życie nigdy nie podsuwa nam gotowych rozwiązań, czasem trzeba pogłówkować i otworzyć się na to, co nas tak uwiera. Nigdy nie wiesz, jakie są szansę, że to co zaczynasz będzie tym co trwa, żyje, oddycha i się rozwija. Jeśli chcesz, by coś w życiu szło stuprocentowo po twojej myśli, nigdy nie stawiaj na miłość, bo ona jest nieprzewidywalna, niewygodna i wymagająca, i przeważnie nie daje tyle ile sama chce otrzymywać.