Podziel się tym artykułem
Patrzysz na nią i wydaje ci się, że ma wszystko, że nigdy nie była świadkiem tragedii, niczego nie straciła i zawsze znajdowała się na fali. Łatwo widzieć obrazek, który w mniemaniu niedoinformowanych jest bliski ideału, który nie ma rys i który nie potrzebuje wsparcia czy rozwiązania, bo przecież sam w sobie nim jest.
Uwielbiamy powtarzać, że nikt nie jest w stanie nas zrozumieć, nikt nie wie co przeżywamy i z czym się mierzymy – tylko my przecież odczuwamy ból, którego nikt nie poznał, tylko my jesteśmy tymi, którym się nie udaje, którzy cierpią, których nikt nie rozumie, których wszyscy porzucają w sytuacjach, które tak trudno udźwignąć w pojedynkę. Jesteśmy wyjątkami potwierdzającymi regułę i bardzo często sobie to powtarzamy, tego się trzymamy i karmimy się tym wyjątkowo złudnym kłamstwem. Być może tego nie wiesz, ale nawet jeśli wydaje ci się, że jesteś wyjątkowa, że twoje życie jest pasmem nieszczęść i niepowodzeń, to wyobraź sobie, że każdy niesie i nierzadko ukrywa swój ból…
Nie mówimy głośno o cierpieniu związanym z porzuceniem, o wewnętrznych rozterkach, które każą nam się zastanawiać czy przypadkiem nie jesteśmy winni tej sytuacji, która stała się naszym udziałem. Nie wspominamy o tym, czy to złamane serce nie jest przypadkiem naszą zasługą, czy nie mogliśmy zrobić czegokolwiek, co sprawiłoby, że sytuacja wyglądałaby zgoła odmiennie? Nie mówimy głośno o samotności, którą odczuwamy, mimo że wciąż otoczeni jesteśmy przez tłum gapiów zaintersowanych naszym nieszczęściem i bólem. Tłamsimy w sobie ideę bycia słabym, bo nie możemy jej nikomu pokazać, nie możemy zostać posądzeni o to, że nie radzimy sobie z tym całym odtrąceniem. Każdy z nas skrywa jakiś ból… Tęsknotę za kimś, odrzucenie, które miało nie nadejść, samotność, nawet jeśli wokół taki tłum, niezrealizowane uczuciowe obietnice i pomyłki, emocjonalne traumy i rozchwiane zachowania, które przecież można wytłumaczyć na tysiąc sposobów. Chowamy się we własnych cieniach i wmawiamy innym, że to, co przedstawiają nie ma żadnego znaczenia…
Mierzę się każdego dnia z tym, co było moim doświadczeniem, z tym, co kiedyś stanowiło główny punkt mojej egzystencji, z tym żalem, który przytłacza mnie od środka, a o którym nikt nie ma pojęcia… I wiem, że nie jestem jedyna, nie tylko ja bowiem tęsknię i roztrząsam swój ból… Nie tylko ja jestem odłamkiem całości, która uderzona zaczęła się szczerbić i kruszyć… Nie tylko ja szukam swojego szczęścia i jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, nie tylko ja niosę swój ból, o którym nikt nie ma najmniejszego pojęcia. Jestem jak ta mozaika, która kiedyś była pięknym, wielobarwnym obrazem, a teraz jest tylko rozbitą pamiątką, której nikt nie potrafi posklejać. Już nic konkretnego nie reprezentuję, już tylko w swoim bólu tkwię i zapominam, że przecież mogłoby jeszcze być pięknie… Niby te wszystkie kształty, kolory i kontury gdzieś się tam we mnie kryją, ale czy w każdym momencie życia muszę wiedzieć jak je odnaleźć? Ty też masz swój ból, mam tego świadomość, nie daj sobie wmówić, że nie masz do niego prawa.