Podziel się tym artykułem
Wszyscy znamy to uczucie oczekiwania na to, co ma się wydarzyć po raz pierwszy, na to, co do tej pory nieznane, ale czego smak tak bardzo chcemy poznać. Ten dreszczyk przebiegający przez całe ciało, ten moment przed, gdy wydaje nam się, że chwila, która nastanie będzie niepowtarzalna i niezapomniana… I taka też nierzadko bywa, niepowtarzalnie słaba i niezapomniana w każdym traumatycznym aspekcie. Duże aspiracje często zderzają się z nie tak urodziwą realnością.
Pierwsze razy mają to do siebie, że więcej się po nich spodziewamy, niż one same mogą z siebie dać, wcale nie mają takiej gamy ofertowej, jak mogłoby się komukolwiek wydawać, one po prostu mają to szczęście albo wręcz niesamowitego pecha, że są pierwsze, że nie ma jak strącić ich z piedestału. Dzierżą więc berło i zasiadają na tronie jako jedyni, i niepodważalni władcy, jakby nic ich monarchii nie mogło zagrozić, jednak detronizacja to nie jest mistyczne marzenie, to tylko kwestia czasu!
Im dłużej istnieje w tym uniwersum zwanym życiem, im częściej szeroko otwieram oczy i chłonę przypadki, i doświadczenia, tym z większą intensywnością dociera do mnie, że pierwsze razy są przereklamowane, w znakomitej większości nie rokujące, bolesne i rozczarowujące. Płoną przy nich nadzieje, dewastują się dusze i wszystkie pragnienia schodzą na dalszy plan. Odpowiedz sobie na pytanie, jak mocno trzymałeś po raz pierwszy kierownicę, z jakim zaangażowaniem przygotowywałaś się do pierwszej randki, jak mocno skupiałaś się na pierwszym egzaminie w życiu i jak pochopnie podejmowałeś decyzję o pierwszym dorosłym związku, który był bogaty w tyle niedojrzałości? I to nie jest tak, że wszystko, co pierwsze kwalifikuje się do kosza, nic bardziej mylnego, chroń te pierwsze miłości, potknięcia, nauki, łzy i bieg przed siebie, jakby nic innego nie istniało. Z niebywałym sentymentem wracam do swoich pomyłek, złych decyzji, ale i do swojego zawzięcia w dążeniu do szczęśliwego punktu, z rozrzewnieniem wspominam tamtą dziewczynę, której uśmiech był tak prostolinijny i prawdziwy, bez grama zafałszowania, bez złudzenia, że coś może nie być prawdziwe i uwielbiam patrzeć na swoje życie w obecnym zarysie, w tych barwach, które sama wybieram świadomie i z takimi dodatkami, na jakie ja stawiam, a nie które narzucają mi normy, zwyczaje czy zgorzknienie oparte jedynie na obowiązku.
Pierwsze małżeństwa wydają się takim pięknym snem, do momentu, aż nie zorientujecie się, że poza baśniowym ślubem trzeba jeszcze przejść ze sobą całe życie, trzeba rozumieć różnice, szukać podobieństw, akceptować potknięcia i chcieć się budzić przy tej samej twarzy dalej i dalej. I wtedy się zaczyna, gdy okazuje się, że dla niektórych ślub to jak podpisany cyrograf na twoją duszę, jakbyś w tym dniu otrzymał kajdany i musiał z tym żyć, a w dojrzałym związku nie o to chodzi, ale o tym przekonujemy się zazwyczaj za drugim razem, gdy już wiemy czego szukamy, gdy już potrafimy odpowiedzieć sobie na to, jakiej miłości dla siebie chcemy. Za drugim razem wszystko ma bardziej przestrzenny smak, roztacza się jak aura wokół, a nie zamyka tylko w wąskim kręgu. I absolutnie nie należy traktować tych „pierwszych” jako niepotrzebnych, bo one są wręcz niezbędne, ale wszystko kiedyś przemija i ich znaczenie w perspektywie czasu zdecydowanie traci na wartości, a rynek tę walutę po prostu wypiera.
Pierwszy raz ubrany jest w otoczkę spełnienia i nadziei, trudno podważać jego znaczenie, ale z biegiem czasu on sam wycofuje się z walki o podium, bo jednak stałość od pierwszeństwa jest wartością wyższą. Pierwszy pocałunek ma w sobie tyle nieśmiałości, a każdy kolejny to tylko koronacja połączenia dwóch do niedawna obcych sobie ludzi, pierwszy łyk alkoholu jest tak ekscytujący, każdy kolejny jest już tylko jedną z procedur w akcji zwanej rozluźnieniem, pierwszy skok na głęboką wodę bywa przerażający, każdy kolejny jest już łatwiejszy, bo bogatszy w doświadczenie, pierwsze seksualne uniesienia z uniesieniem bywa, że nie mają zbyt wiele wspólnego, ale trafiając na właściwą osobę są samospełniającą się przepowiednią. Najważniejszym w każdym pierwszym razie jest to, że jeśli go nie zaliczysz, to nie masz szans przejść do kolejnego etapu, a zazwyczaj ten drugi jest ciekawszy i zdecydowanie bardziej satysfakcjonujący, jak to druga baza. W znalezieniu szczęścia nic nie jest łatwe, trzeba wydeptać wiele ścieżek i niezliczoną ilość razy się poparzyć, by wiedzieć czego unikać, a czemu wychodzić naprzeciw.