Podziel się tym artykułem
Przepisów na całkowitą destrukcję jest całe mnóstwo, można eksperymentować jak z koktajlem Mołotowa, można co jakiś czas włączać w sobie wiedźmę, można też szukać problemu i na pewno takowy się znajdzie… Pomysłów jest od groma, ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia, a wiadomo, że ta działa zawsze na dopalaczach i buja w obłokach, więc jej ograniczenia są znikome, jeżeli w ogóle istnieją.
Ludzie posiadają taką specyficzną cechę, której żadna inna istota nie ma w swojej gamie zastosowań, a mianowicie, tworzymy problemy, nawet jeśli wszystko układa się jak trzeba, czepiamy się pojedynczych zdań, a nawet słów wyrwanych z kontekstu, tylko dlatego, by móc drugą osobę wdeptać, przydeptać i sprawdzić czy się nawróci. Jak wskazują badania, takowa osoba się nie nawraca, w znakomitej większości się buntuje i wycofuje z pierwszych szeregów, by dać takiemu delikwentowi czas na uzmysłowienie sobie skali zniszczeń i istniejącego problemu, ale nie w sytuacji, a w nim samym. Dużo tracimy ciągłym narzekaniem, szukaniem problemów i kłótniami o tak zwane nic, jakbyśmy tego potrzebowali jak powietrza, jakbyśmy nie potrafili zdusić w sobie wewnętrznego nad-krytyka czy złośliwego chochlika, którzy naprzemiennie buntują nas przeciwko temu, co tak naprawdę nam nie szkodzi.
Chcesz wszystko stracić? Jest na to niezawodny sposób, recepta w stu procentach skuteczna, która jeśli tylko sobie zaplanujesz zaprowadzi cię wyznaczoną drogą do celu, na końcu której czeka cię całkowita nicość, na którą też ewentualnie będziesz mogła bez końca narzekać, którą będziesz mogła kopać i dewastować według uznania, ona raczej nie będzie zgłaszała zastrzeżeń czy niewygody, jaką jej zapewniasz. Co innego drugi człowiek, ponoć bliski, ponoć ważny, ponoć wyjątkowy, bo skrojony na miarę. On odczuwa, jego boli, on cierpi i miota się, bo nie wie co jest ważniejsze, uczucie czy poczucie komfortu i ucieczka przed tym, co wpędza go w lekki na początku obłęd, który z czasem staje się nie do zniesienia.
Rozbijesz swoje życie na drobne kawałeczki, jeśli nie przestaniesz szukać problemu tam, gdzie go tak naprawdę nie ma i nigdy nie było, jeśli nie ugasisz wewnętrznego wulkanu, którego jedynym przeznaczeniem jest wybuchanie w najmniej odpowiednich momentach, jeśli nie zdasz sobie sprawy z tego, że życie ma się jedno i szkoda przeżyć je na ciągłej karuzeli humorów, kłótni i niedopowiedzeń. W zamian można rozmawiać, śmiać się i wspólnie, nawet jeśli w trudzie, ale rozwiązywać te istniejące, faktyczne problemy. Może to wydawać się naiwne, ale większość relacji rozpada się przez to, co tak naprawdę nigdy nie zaistniało, przez brak komunikacji, dotyku, kontaktu, spojrzeń, wymiany poglądów, wspólnych chwil, osobnych wyjść, swobody, wolności mentalnej… Można popaść w samoistną destrukcję, gdy zdajemy sobie sprawę, jak niewielkie sprawy budują niewiarygodnie wysokie mury, nie do poruszenia postawy i ciągłe pretensje. A my im na to z niewiadomych powodów pozwalamy!
Rozbijesz swoje życie, jeśli zapomnisz za co pokochałaś drugą osobę, jeśli zapomnisz, że tak naprawdę to ten człowiek jest tym, z którym możesz rozmawiać o wszystkim, tym, do którego możesz się przytulać bez końca i nigdy nie mieć dość, tym, dla którego jesteś w stanie wiele zmienić, nie czując przy tym dyskomfortu, bo przychodzi ci to zdecydowanie naturalniej niż w przypadku innych zobowiązań czy uwarunkowań.
Przy rozbijaniu swojego życia, przy okazji rozbijesz siebie, bo okazując wrogość wypalasz się i zostaje cię coraz mniej. Przyswojenie innych zachowań, nauczenie się odmiennych odruchów nie jest łatwe, z czegoś wynika ciągłe zagubienie, złość, agresja, wybuchy, ale jak w każdym przypadku trzeba znaleźć przyczynę, by móc leczyć skutki. I pozostanie po tobie tylko smutna marionetka, która mając możliwość otrzymać od życia wszystko, zdecydowała się na zlikwidowanie tego, co mogło to ofiarować… A całe światło zniknie, pozostawiając po sobie tylko smutny cień. Tego chcesz? Wątpię!
PS. Umiejętność przepraszania i wprowadzania zmian, to ta najbardziej pożądana na rynku relacji międzyludzkich, bo błędy popełniamy wszyscy, dobrze jednak, by nie były one bez końca powielane i mnożone.