Podziel się tym artykułem
Ten stan mimowolnego zatrzymania, gdy jeszcze nie wiesz czy podejmujesz właściwą decyzję, czy to aby na pewno dobry kierunek, czy chcesz dalej w to brnąć, a potem, gdy zapada decyzja na “nie” czujesz zawiedzenie, niesmak, jakby utratę części siebie…
Zawahałam się i już wiem, że ponownie nie dostanę możliwości na spotkanie ciebie na swojej drodze…
Zawahałam się i nic nie zwróci mi tamtego momentu, w którym miałam szansę na pójście w tym samym kierunku co ty….
Zawahałam się i zostałam sama ze swoimi myślami, potknięciami, niezdecydowaniem, cóż będę musiała oswoić się ze swoimi demonami samotności, wymuszonego spokoju i zapomnienia…
Zawahałam się i przeoczyłam twoje błękitne oczy, nieujarzmione włosy i zadziorny uśmiech, ot takie proste przyjemności, które przesłoniły mi uciekający czas…
Zawahałam się i zostałam z tym sama, może nie z własnej woli, ale jednak podświadomie to strach wygrał z lękiem przed tym co nowe, nieznane, chwilowo bez reguł gry…
Zawahałam się sama nie wiem dlaczego, kto pozwolił mi na chwilowe zerwanie łączności z rzeczywistością i możliwymi konsekwencjami…
Widzisz, masz prawo nie wiedzieć na sto procent, masz prawo zawahać się i nie być pewną, masz prawo się bać i kryć się w swojej jaskini, otchłani, zamknięciu, ale wiesz musisz być też świadoma, że coś możesz stracić, czegoś częścią nie będziesz, coś przeoczysz lub termin przydatności minie.
Nic nie jest na zawsze, nawet podejmowanie decyzji ma swój limit czasowy i nie pozwoli ci tego czynić w nieskończoność, nie pozwoli ci zwlekać i twoje zawahanie potraktuje jak odrzucenie oferty.
Ta oferta nie musi być niczym konkretnym, nie musi oznaczać końca wszystkiego, ale może być tym, na co długo czekałaś, a co przeoczyłaś ze strachu przed ostatecznym wyrównaniem rachunków.
Zawahałam się, cóż konsekwencje tego poniosę z całą stanowczością i odpowiedzialnością, nie będę się migać przed samotnością, której nie wybrałam, ale której też nie zdążyłam odrzucić, nie będę zbyt długo wylewać łez, na które sama sobie zapracowałam, bo sama nie wiem kiedy ten uśmiech uciekł mi z pola widzenia. Zawahałam się, cóż… przyjdzie mi z tym żyć.
Każdy krok zbyt nachalnie starałam się kontrolować, każde spojrzenie musiało coś wyrażać, a to uporczywe szukanie przeszkód w tafli wody nie było najlepszym pomysłem…, ale przejęło nade mną ostateczną kontrolę.