Podziel się tym artykułem
Znałam kiedyś mężczyznę z tak zwanej starej szkoły… Był szarmancki, rycerski, jak James Bond szyty na miarę, czysta perfekcja, taki blask, który trudno opisać słowami, taki blask można jedynie zobaczyć zamykając oczy, by móc wsłuchać się w słowa… Poprosił, więc zamknęłam oczy, chciałam pozostałymi zmysłami poczuć historię o kobiecie w czerwieni, którą pragnął mi opowiedzieć, historię o zaufaniu, które nigdy nie zostało złamane…
To nie była czysta fascynacja, to nie było pożądanie, to było prawdziwe poznanie, takie, które buduje się latami, przekraczanymi stopniami, które buduje się poprzez pojedyncze spojrzenia, poprzez kolejne słowa, ukradkowe gesty, które kradnie się z wspólnych, jakże krótkich chwil, które buduje się poprzez samopoznanie siebie, a tym samym zobaczenie w tej drugiej osobie swojego odbicia. Poznał ją przypadkowo, nie miał żadnego planu, nie było żadnych przesłanek, że ta kobieta zostanie w jego życiu na dłużej, to stało się naturalnie, z każdym dniem stawali się sobie bliżsi, czuli się nawet gdy dzieliły ich setki kilometrów… W ten sposób budowała się relacja, budziła tęsknota, rosło napięcie i pojawiała się niema fascynacja, aż do pewnej nocy, gdy zobaczył ją taką, jakiej nigdy jeszcze nie widział…
W czerwieni, taką jaśniejącą światłem, widział tylko ją wśród całego tłumu, słyszał tylko jej szept i czuł jej ciepły oddech na szyi, nie byli sami, a jakby nic wokół nich nie istniało… Opadające na jej oczy pasemko włosów lekko odsunął, by móc dostrzec jej spojrzenie, które wyrażało bezgraniczne zaufanie, niepohamowane pożądanie, czystą fascynację i prawdziwe uczucie, ciepłe, trwałe i niemożliwe do zatrzymania. Gdy tańcząc obróciła się nagle do niego i zobaczył jej promienny uśmiech zaparło mu dech w piersi, z jego ust popłynęły ledwo słyszalne słowa: „nigdy czegoś takiego nie czułem, ledwo pojmuję to, co się teraz dzieje”, a nad ranem powiedział jej, że tej nocy był jak ślepy, zafascynowany, że te chwile zostaną z nim na zawsze…
Zapytasz co dalej… Nie są razem, nie budzą się obok siebie każdego dnia i nie zasypiają wtuleni w siebie, nigdy nie potrafili jednak powiedzieć sobie żegnaj, nie potrafią zakończyć tej historii, która trwa i trwa, uzależnieni łapią pojedyncze wspólne chwile, rozmowy, nieuchwytne dla innych znaki… Nadal trwają, na dwóch różnych półkulach, dokładnie skrojone na swoje podobieństwo dwie połówki tego samego owocu, zakazanego przez czas, przez zobowiązania własnych żyć, wolni i spętani jednocześnie tęsknotą, której nie potrafią zaspokoić, bo ich źródło wysycha budząc się do życia tylko podczas tych znikomych momentów kiedy są razem…
Uśmiecham się do mężczyzny który opowiada tę historię, uśmiecham się i otwieram oczy, to takie nierealne, że aż trudno w to uwierzyć, ale wierzę w każde słowo, wierzę w to, że ten gentleman dobrze skrojony i ta dama w czerwieni naprawdę istnieli, że ich historia nadal gdzieś trwa… Nie biorę tego tylko na wiarę, choć jest silna… Nie wierzę tylko w ten tembr głosu opowiadającego, mimo że był tak przekonujący. Zapytasz, skąd ta wiara, skąd ta wiedza, że to miało miejsce? I słusznie, dlaczego ktokolwiek miałby wierzyć jedynie zapewnieniom? Odpowiem, choć nie muszę… To ja jestem kobietą w czerwieni, o której on nie potrafi zapomnieć, a która musi chcieć się pożegnać… Bo kiedy sen staje się jawą wszystkie zmysły szaleją, a jednoznacznej odpowiedzi zawsze brak…
PS Od Niego. Nie dam Ci gwarancji, że zawsze będę, ale zapomnieć nie potrafię. Zawsze będę wspominał ten wieczór, tę noc, Ciebie. Nigdy nikogo takiego nie poznałem, nie poczułem, nigdy tak nie tęskniłem… Zawsze i wszędzie bez względu na okoliczności tylko Ty będziesz moją damą w czerwieni, wyzwalasz jak woda, której nie można zatrzymać, smakujesz jak wino, zostawiasz na ustach smak, którego nigdy nie zapomnę… Jesteś spełnieniem wszystkiego, czego szukałem… Intelektualnie, Emocjonalnie, Mentalnie, Fizycznie, Duchowo, tylko jeszcze czas nie ten… Nie poproszę byś czekała, ale będę miał nadzieję, że nie zobaczę jak odchodzisz…