Podziel się tym artykułem
On zarabia, ona zajmuję się domem, ona kocha, on po prostu jest, ona się rozwija, on stoi w miejscu, bo wszystko już ponoć osiągnął… Są ze sobą, bo w sumie nie mają pomysłu na zmianę, nie wiedzą jak zadecydować o samodzielnym życiu, ba nawet nie wiedzą czy takie życie jest w ogóle możliwe. Powiedział jej jasno, że życie bez niego nie będzie miało sensu, że nie ma szans na szczęście, na ciekawe momenty, na bycie kimś więcej, na posiadanie jakiegokolwiek znaczenia. Uwierzyła mu, bo na jakiej podstawie mogłaby podważać jego zdanie? Zawsze liczyła się z tym, co ma do powiedzenia, co jej narzuca, w jakim kierunku nakazuje iść, o czym pozwala marzyć i czego pragnąć w każdym aspekcie życia. Było to dla niej ważne, bo bezpieczne.
Tak rozpoczyna się, trwa, a czasem nawet kończy historia niejednej miłości. Jednak czy zależność ma coś wspólnego z prawdziwym uczuciem? Czy uzależnienie, brak swobody, liczenie się wręcz toksyczne z drugą osobą jest czymś prawdziwym i dobrym? Czy można wtedy mówić o tym, że coś taką dwójkę łączy? Czy raczej należy zapomnieć o odrobinie spokoju i jakimkolwiek poczuciu własnej wartości i szczęścia na rzecz nieistnienia?
Nauczenie się pewnego funkcjonowania, codziennych rytuałów i schematycznych zachowań wcale nie oznacza, że należy się wyzbyć chęci poznawania, eksplorowania i poszukiwania czegoś nowego, dobrego i napędzającego. Co więcej nie można pozwolić sobie na zniewolenie, na decydowanie za nas, na życie w cieniu tego, którego w powszechnej opinii uważa się za lepszego i cenniejszego.
Ona nauczyła się, że zakupy robi według wcześniej przygotowanej i zaakceptowanej listy nie pozostawiając miejsca na zachcianki czy chwilowe słabości. Że makijaż wykonuje według utartego schematu, który nie pozwala na innowacje czy wychodzenie za linię. Że nie ma miejsca na nieprzewidziane momenty, a każda chwila nie wpisana w grafik jest oceniana pod względem zaniedbania i popełnionych błędów. Że to, co nowe jest niebezpieczne i nieprzewidywalne i nie należy się temu zbytnio oddawać. Że na snucie planów bez pokrycia nie ma miejsca w realnym świecie przyziemnych możliwości. Że on decyduje, a ona słucha, że on mówi, a ona milczy, że on kreuje, a ona wykonuje. Przyzwyczaiła się do słów, za których znaczeniem kryje się, że sama nic nie znaczy, a jego miłość jest najlepszym co mogło jej się przytrafić. Nauczyła się, że na kolory nie ma miejsca w świecie wielobarwnych szarości, bo one zaburzają to, co stałe.
Wierzyła w to, że wygrała na loterii, że on jest tym losem, którego wszystkie kobiety pragną, a tylko ona może go mieć. On w tym panowaniu tak przywykł do swojej pozycji, że nie był świadomy tego, że można inaczej, że w ogóle może zostać zdetronizowany, że jego próba uzależnienia drugiej osoby od siebie jest czymś złym. Bo w miłości nie chodzi o zależność, a o wzajemnie akceptowalne zależności, chodzi o poczucie bezpieczeństwa i wspólnie tworzoną historię, chodzi o to by się uśmiechać, a nie by ukrywać krzywy grymas, chodzi o to, by czuć spełnienie, a nie spalać się w imię prywatnych racji, chodzi o to by czuć się ze sobą dobrze, a nie siedzieć obok siebie i zastanawiać się co by było gdyby.
Zależność nie ma nic wspólnego z prawdziwym uczuciem, czekanie na drugą osobę, gdy nie ma się pewności, że w ogóle ta osoba powróci jest łudzeniem się i dawaniem sobie fałszywej nadziei, która nie ma żadnego pokrycia w realnym świecie. Miłość to zależność współdzielona i współakceptowana, a nie narzucana w imię swoich, nieprzemakalnych racji.