Podziel się tym artykułem
Mam szczerze dość tych wszystkich rodzinnych obrazków, na których widać wszechogarniające szczęście. Obrazków, które pokazują, że jest cudownie w miejscu, w którym na co dzień „dzieje się” piekło… W takich „domach” liczy się tylko to, co powie sąsiad, dalsza rodzina, jak zostanie się ocenionym z zewnątrz. Nie ma mowy o uczuciach, zrozumieniu, cieple, to przecież niepraktyczne i uciążliwe!
Co czuje człowiek, który u progu swojego nowego życia musi zmierzyć się z codziennymi złośliwościami, niewybrednym żartami, zdradzieckimi podchodami? Czuje przede wszystkim głębokie rozczarowanie, bo przecież trudno spodziewać się niezrozumienia, całodobowego oburzenia i ciągłych przepychanek słowno-muzycznych z ramienia najbliższych. Ze zdjęcia ciągle niezadowoloną z wszystkiego matkę i spiskującą siostrę jeszcze wytniesz albo je zamalujesz, ale w życiu kasacja możliwa jest tylko podczas całkowitego odcięcia się, zamknięcia w swoim świecie. Zastanawiające jest, że w dobie tylu możliwości, takiej pozornej otwartości, wszechobecnej wolności są jednostki, którym wydaje się, że mogą dorosłemu mężczyźnie czy kobiecie układać życie, że mogą je oceniać, jakby to były jakieś zawody, że mogą stwierdzać, to do ciebie nie pasuje, ale na to powinieneś postawić. W życiu jest tak, że sami musimy je dźwigać, sami musimy je przenieść przez bezkres lat i codziennie mierzyć się z obowiązkami, cichymi radościami, nowymi zagwozdkami czy kolejnymi szansami…, ale to przede wszystkim nasze życie i nikomu nic do tego, co tyczy się też najbliższej rodziny.
Matko, siostro i dalszy rodzinny elemencie możesz się nie zgadzać, możesz tupać nogami, spiskować, ośmieszać, podkładać nogi i nie grać fair, ale oliwa sprawiedliwa zawsze znajdzie drogę do góry i wiesz co? Nie wyjdziesz na swoim „przekręcie” tak, jak sobie to w swoim planie układasz, bo niszcząc bliskość, łamiąc zasady wsparcia i zakłamując rzeczywistość, która powinna być przede wszystkim ukierunkowana na prawdziwą, zdrową miłość, bezzwrotnie i bezwzględnie tracisz ze swojego świata… syna, córkę, jakąkolwiek przyszłość!
Nie obrazek jest ważny, bo nieważne co się na nim znajdzie, jeśli będzie to tylko pozór tego, co powinno istnieć naprawdę to minie jak poranna mgła zaraz po tym, jak opadną emocje związane z sesją zdjęciową. Nieważne ile pięknych i intensywnych barw znajdzie się na obrazku, jeśli w życiu dominują szarości i niewyraźne kontury. I nieważne jest, jak szeroki będzie twój uśmiech, jeśli na co dzień sączysz tylko jad i zapominasz, że brata, syna należy wspierać, a nie mieszać z błotem „szanowna” matko i „cudowna” siostro. Obrazek pozostanie tylko mirażem niespełnionych pragnień, zawiedzionych obietnic i ciągłego odtrącenia. Nieprawdziwym snem, który rozmywa się, gdy poranek puka do okien ciągłych nadziei i wiary w odmianę.