Podziel się tym artykułem
Ona od zawsze mi się podobała, nie ma w tym w sumie nic dziwnego, ładna, młoda dziewczyna o pięknym uśmiechu i takim spojrzeniu, które roztapia, ale jednocześnie nie mówi wszystkiego, ogólnie atrakcyjna, jak diabli zgrabna i w ogóle taka wiecie z typu, za którą wielu chłopaków chętnie się obejrzy… W sumie nic dziwnego, że mi się podobała, albo może inaczej, nie tyle podobała w sensie damsko-męskim, ale zwracała moją uwagę, znowu źle, raczej mocno przykuwała, a przecież nie ona jedna należy do grona atrakcyjnych przedstawicielek rodzaju ludzkiego, typu kobiecego… Ale ona miała to „coś”, wiem, że to oklepane, że przewiercone na wszystkie możliwe sposoby i tak banalne, jak tylko może być, ale ona naprawdę to miała… Hmm, znowu źle, ona tego nie miała, ona była tym całym „coś”, na nią nie sposób było nie spojrzeć, gdy tylko wypowiadała słowo, gromadziła wokół siebie tłumek zwolenników, a jej oczy były tak wyjątkowe, że po dziś dzień nie wiem co wyrażały, czego szukały i jaką osobę reprezentowały, jedyne czego jestem pewna to, to że były najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałam.
Ta dziewczyna, taka ogólnie słodka była, ale nie taka dusząca, raczej jej słodycz otulała wszystko wokół, ale nie była też mdląca, bo i pieprzu miała w sobie „odrobinę”, gdy potrzeba było podrasować smak doprawiała wszystko sama z niezwykłą zręcznością. To nie była laleczka, bo wtedy trzeba byłoby nazwać ją kruchą, a ona mimo że drobniutka to była jak zew natury… nieokiełznany, waleczny, zwycięski i piękny w swej potędze… Wydawać by się mogło, że mowa o co najmniej dwóch różnych osobach, otóż nie, była tylko ona jedna, może dlatego tak wyjątkowa…
Wiecie, ludzie zazwyczaj są jednobarwni, no może kilku-barwni, ona natomiast była całą paletą barw i odcieni, trudna do odgadnięcia, niemożliwa do zamknięcia w ramach, taka poświata, która jest wszystkim, ale nigdy niczym. Cały czas mam jej beztrosko radosny obraz przed oczami, w uszach dźwięczą mi słowa pewnej uroczej staruszki „jak ona się śmieje”, bo ona miała tak piękny, tak radosny i zaraźliwy śmiech, że można było ją pokochać od już, od zaraz, a przy bliższym spotkaniu jeszcze tylko zyskiwała. Nigdy nie widziałam bardziej radosnej skały, która się nie poddaje i bardziej drążącej kropli, która zawsze dociera tam, gdzie sobie to zamierzyła… Podziwiałam człowieka, kobietę w jej pięknie, uśmiechu, mądrości pomieszanej z beztroską, tej kontroli, która przeplatała się z szaleństwem, uwielbiałam ją w każdym odcieniu, który przybierała zawsze wtedy, gdy okoliczności tego wymagały…
Jaka jest teraz? Czy jeszcze istnieje, czy jej śmiech gdzieś rozbrzmiewa? A i owszem, nadal się śmieje, nadal jest tą mieszanką odcieni, nadal jest piękna, powabna, nawet mądrzejsza niż kiedyś, nadal przyciąga i ciągle ma w sobie ten nieodkryty sekretny skarb, ale jest już inna… Beztroska gdzieś zginęła, na jej miejsce wskoczyły doświadczenia, promienny uśmiech jeszcze czasem się pojawia, bo od zawsze płynął z głębi, więc o ile jego forma mogła się trochę zmienić, to jego prawdziwość nigdy… Nadal ją znam, podziwiam i uwielbiam, bo jest człowiekiem, który wie, że szczęście jest możliwe, nawet gdy życie każe poznać smak ziemi i zaznać ciosów kamieni… Ubóstwiam ją za to, że jest silna, nawet gdy wydaje się to niemożliwe, za to, że się stara, że chce więcej, że jest kobietą perfekcyjną pomimo tylu błędów…
Wiem, że chcielibyście wiedzieć kim jest ta kobieta, zaspokoję więc Wasze pragnienia… Ta wyjątkowa kobieta, której nie sposób się oprzeć, która przyciąga, którą chce się kochać, której piękno powala, a mądrość wciąż zaskakuje, ta kobieta, której siła jest niezwyciężona jest… Tobą! Ta kobieta jest każdą z Was, wszystkie zaczynamy jako radosne, beztroskie trzpiotki, każdą z nas lekko modyfikuje i nagina życie, ale każda z nas też jest pełna wiary, że może być pięknie, słonecznie i szczęśliwie, chociaż nie bez pagórków i przeszkód. To, co? Jaka ta kobieta jest teraz?
PS. Ta konkretna, jednostkowa kobieta poświata również istniała i istnieje, ale po co ingerować w to, gdzie jest teraz, skoro ona sama tego nie chce, być może ktoś z Was kiedyś ją spotka i zda sobie sprawę, że to właśnie Ona…