Podziel się tym artykułem
Ranek. Otwierasz oczy. Wstajesz i od pierwszego kroku, pierwszej myśli masz poczucie, że tęsknisz, tęsknisz za dotykiem, drugim kubkiem kawy, przepychanką przed łazienką (każdy w końcu się śpieszy), porannym pocałunkiem czy nawet namiętnym seksem, za wszystkimi tymi momentami, które budują twój dobry dzień… Tęsknisz za wszystkim tym, co gdzieś się zagubiło, rozmyło i boisz się, że już nie wróci.
I tę tęsknotę zabijasz lub zapijasz pozorną obojętnością, przygodnym seksem szkoleniowym, bezmyślnym klepaniem w klawiaturę, rozmowami na temat doskonale wszystkim znany i tak oklepany, że aż cię mdli na jego dźwięk, czyli co jest ze mną nie tak i dlaczego właśnie mnie się to przydarza? Zapełniasz tęsknotę swoimi licznymi pasjami, które uprawiasz bez opamiętania – treningami, sztukami walki (gdzieś wyżyć się trzeba), czytaniem coraz to nowszych arcydzieł, spotkaniami z rodziną, w której wszyscy są sparowani i wspierają cię jak mogą, nierzadko dzieckiem, które potrzebuje osobnej uwagi, a nie łatania dziur w twoim sercu, ewentualnymi podrygami na parkiecie, zakupami i wszystkim tym, co pozwoli nie myśleć.
I tak tkwisz w tej pojedynczej agonii i zastanawiasz się, gdy nadchodzi noc, a zmęczenie nie pozwala zasnąć, czy na ciebie też gdzieś ktoś czeka do diabła? Ktoś taki, kogo będziesz w stanie obdarzyć zaufaniem, szacunkiem, kogo będziesz w stanie pokochać tak po prostu bez zbędnych analiz i badań laboratoryjnych, kogo nie będziesz mieć potrzeby zmieniać ani prze-formatowywać, bo ma całkiem niezły twardy dysk. Kogoś takiego, do którego wszystko będzie cię przyciągać – głos, spojrzenie, sposób poruszania się, mówienia, myślenia, styl życia w taki sposób, że nie będziesz się zastanawiać czy ta osoba ma odpowiednie ciało, wzrost, kolor włosów czy oczu, bo ma magnetyzm, który wszystko inne rekompensuje. Kogoś takiego, kto samym widokiem wywołuje u ciebie uśmiech, kogo słowo kompromis nie przyprawia o drgawki i kogo przy słowie zobowiązanie nie trzeba reanimować.
Niestety dzisiejszy świat propaguje niezależność, modę na bycie singlem z super pracą, szybkim samochodem, najnowszymi gadżetami, trendy ciuchami, tysiącem pasji, ekspresową miłością, która opiera się na splocie dwóch obcych sobie ciał w namiętnym uścisku pożądania, a wyśmiewa trwałe relacje i traktuje je jak coś co trzeba ukrywać, bo jak tęsknota za bliskością ma się do tak modnego dzisiaj pozoru siły? Zewsząd słyszymy nowoczesny bełkot, który każe nam żyć niezależnie opierając się na pracy, pasji, winie i zabawie, budując iluzoryczne poczucie szczęścia, które z prawdziwą bliskością nie ma nic wspólnego.
Szczera tęsknota jest jednak oznaką, że jeszcze do końca nie jesteśmy wyjałowieni, że potrzebujemy tych wspólnych poranków i dwóch kubków kawy, wypadów w nieznane, zgrzytów w podzielonych zdaniach, godzenia się nie do końca takim znowu rutynowym seksem i poczucia, że jest ktoś kto myśli i od czasu do czasu nawet może przytulić, ba nawet zrozumieć. Szybkie tempo życia jedynie zagłusza głos tęsknoty, a nie likwiduje go, tłamszony w najmniej odpowiednim momencie wybucha…