Samotność – boli prawda?
Mamy te wszystkie urządzenia, które ułatwiają kontakt, porozumienie, rozmowę w każdym momencie, a cały paradoks polega na tym, że przestajemy ze sobą rozmawiać, komunikować się, ewentualnie zostawiamy like’i pod zdjęciem czy postem na jednym z portali społecznościowych… No trzeba przyznać to buduje cudowną więź międzyludzką, nic tylko się wzruszyć!
Samotność to prawdziwa choroba XXI wieku, ale nie jest ona taka znowu zwyczajna, byłoby zbyt prosto, bo o tej samotności nie możesz zbyt wiele mówić, nią nie możesz żyć, ją musisz dusić w zarodku! Jesteś samotny, to wstyd, czyżbyś nie miał co robić? Przyznaj się ile razy słyszałeś te oskarżycielskie słowa lub widziałeś te spojrzenia mówiące: weź się ogarnij desperacie. No tak, bo szukanie miłości w dzisiejszym świecie jest passe, rozwój, praca, pasje tylko to się „liczy”!!!
Ale ci najbardziej uparci, pomimo wszystko całe życie szukają tej swojej drugiej połówki, jabłka czy pomarańczy whatever, wybierając się na łowy, poszukiwania czy po prostu spacer pamiętajmy:
– przeciwieństwa się nie przyciągają, kurcze ja rozumiem, że to świetnie brzmi na różnego typu demotywatorach, motywatorach i innych bzdetach, ale ludzie różni mogą na siebie podziałać chwilę, a po upływie czasu będą na siebie warczeć, przeklinać i rzucać talerzami;
– tylko jednostki podobne są sobie przeznaczone, osoby, które mają podobne poczucie humoru, podobny poziom inteligencji, chęci na osiągnięcie lepszych i większych lub mniejszych rezultatów, osoby o podobnych pasjach i wariacjach na dane tematy, o podobnym temperamencie, a nawet spojrzeniu czy uśmiechu, tylko takie osoby mogą się rozumieć, bo mają punkty wspólne, mają fundament i w zdecydowanej większości zaczną rzucanie talerzami w innych sytuacjach niż osoby różne od siebie i zdecydowanie później, jeśli w ogóle.
Ale odbiegliśmy od tematu, samotność, słowo, na którego już sam dźwięk, połowa ludzkości patrzy na ciebie z politowaniem, tak, tak, bo do samotności nie wolno się przyznawać… W końcu jeśli doskwiera ci ona to musisz być niezłym nieudacznikiem, skoro wśród ponad siedmiu miliardów ludzi zamieszkujących kulę ziemską nie jesteś w stanie znaleźć sobie tej drugiej połowy… Tylko, że to nie jest takie proste, cały czas pracujemy, oddajemy się swoim pasjom, dbamy o siebie, ćwiczymy, próbujemy racjonalnie się odżywiać, prowadzić pouczające dyskusje, spotykamy się z przyjaciółmi, rodziną, znajomymi i cieszymy się tymi chwilami – potrafimy spędzać czas bez drugiej osoby… Dopóki nie zamkniemy się w swoich czterech ścianach, dopóki nie przyjdą święta, weekend, wieczór lub inne momenty, w których zakochani zaczynają skupiać się na sobie, wtedy ją czujesz, tą przenikającą na wskroś samotność, ten ból, który trudno zagłuszyć, którego trudno się pozbyć i który po prostu jest.
Przychodzi taki moment, kiedy każdą cząstką ciała i duszy czujemy, że to już za długo, że sami jesteśmy niepełni, idioci nazywają to desperacją, a ludzie myślący gotowością do stałej relacji. Dzisiejszy świat konstruuje swoją budowę na singlach, bo to modne, bo to trendy, a model społeczeństwa oparty na parach, na rodzinie to przeżytek. Dlaczego? Czyżby dlatego, że miłość i uczucia pochodne były już niemodne? Czyżby wspieranie i inspirowanie drugiej osoby odeszło do lamusa, a bycie obok zamykało nam jakąkolwiek drogę? Nic bardziej mylnego, bo…
Dobry wybór, szczęśliwe trafienie w podobnego człowieka, a życie może być naprawdę trendy, bo samotność w dłuższej konsekwencji jest do bani, wiesz to ty i wiem to ja, z tą różnicą, że ty jeszcze możesz bać się powiedzieć to głośno.