Ja bywam zmęczona, a Ty?
W tym szaleństwie jest metoda, nasz szybki bieg sprawia, że coraz więcej mamy, coraz więcej osiągamy i stajemy się coraz lepsi… Tylko, że słabsi…
Mamy potrzebę wypełniania każdej cząstki swojego życia, zapełniania przestrzeni robieniem czegoś, myśleniem, planowaniem, czerpaniem garściami z tego, co zsyła nam los…
Bywam zmęczona ciągłym biegiem, tym ile zobowiązań czyha w dorosłym życiu… Praca, rodzina, obowiązki domowe, kreatywna produktywność, projekty, a i jeszcze pasje, które owszem są przyjemne, ale wymagają też czasu, wysiłku, zaangażowania… A ja mam czasem ochotę na nicnierobienie, na zwykły sen czy patrzenie w sufit bez celu, tak po prostu dla siebie, dla swojego spokoju, dla swojego resetu… Dla swojej chwilowej bezmyślności!
Zastanawia mnie skąd wziął się kult ludzi wiecznie uśmiechniętych, zmotywowanych, chcących, pełnych energii o każdej porze dnia i nocy…? Dziwne, bo w pełnej gotowości to można być, ale w wojsku, a nie w życiu.
Mnie interesuje przeżycie życia, a nie przebiegnięcie go i odhaczenie punktów na trasie. To nie maraton, przecież na mecie i tak czeka nas zgon, więc czy jest sens tak biec?
Prawdziwego odpoczynku
M.