Podziel się tym artykułem
Czy my naprawdę musimy wiecznie tkwić w przekonaniu, że w życiu musi być więcej cierpienia, chwil umęczenia i przysłowiowego kopania nas przez nie niż chwil tak po prostu przyjemnych? Czy naprawdę musisz poświęcać się dla innych ludzi kosztem swojego szczęścia i spokoju? Czy konieczne jest ofiarowanie siebie, jako nagrody czy przepustki dla innych, dla ich radości i sukcesów? Skąd u nas to silne przekonanie, że jak ja dam coś od siebie, to każda jednostka w mig to doceni i będzie pięknie?
Ludzie to egoiści, zawsze szukają zaspokojenia własnych potrzeb, mało wśród naszego gatunku czystych altruistów, którzy z pełnym oddaniem poświęcą się w imię wyższego i bardziej potrzebnego dobra. Zazwyczaj trafiamy na jednostki, które pragną dokładnie tego, czego jeszcze nie mają lub co gorsza nigdy nie otrzymają, nie wypracują, nie położą na tym ręki i to jeszcze bardziej ich napędza nierzadko w ślepej furii. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zdarza się, iż przy takiej jednostce znajduje się człowiek, który kocha, który próbuje i który na swoje nieszczęście jest w stanie długo czekać i wierzyć w to, że wybrana osoba dostrzeże tą obecność. Niestety przycupnięcie gdzieś obok wiele w twoim świecie nie zmieni, poza tym, że stracisz czas, energię, nierzadko pieniądze, a twoje uczucia zostaną wypalone na popiół. Nie jest to optymistyczny obraz, ale skoro sami skazujemy się na wieczne potępienie i cierpienie jeszcze za życia, to logicznym jest, że pięknego obrazu raczej nie szukamy.
Ludzie to jednak bardziej skomplikowane istoty, bo pchając się w bagno, tonąc w problemach, które sami muszą rozwiązać, jeszcze liczą na to, że drugi człowiek dostrzeże ich ukrytą wartość, ich przesłanie, że sam z siebie zrozumie, że robi źle i że doceni ich ogromne poświęcenie dla ich wspólnej przyszłości. Otóż nie dostrzeże, nie doceni, nic nie zmieni, bo tak mu jest wygodnie, bo może nie ma w ogóle chęci ani ochoty spędzać z tobą życia, ale twoje zabieganie w sumie tak bardzo mu nie przeszkadza, może nie interesuje go już sielski obrazek szczęśliwej rodziny, który mu oferujesz, może chce poszaleć bez ogona opatrzonego hasłami: obowiązek, powinność, bycie? Nie próbuj go zmienić, spróbuj odejść.
Zadaj sobie pytanie czy potrzebujesz posiadać swoje życie? Czy chcesz być prawdziwą kobietą, mężczyzną, człowiekiem, który coś ma, coś osiągnął, który nawet w samotności będzie potrafił się odnaleźć? Jeśli pozbędziesz się swoich celów, pragnień, marzeń, a nawet przyziemnych, błahych przyjemności to musisz mieć świadomość, że zatracisz siebie i nie pozostanie ci nic, gdy dzieci zajmą się swoim życiem i wyfruną z gniazda, które tak pieczołowicie zawsze układałaś, że druga połówka postanawiając o odejściu zostawi cię bez perspektyw i chęci do życia, bo wszystko oddałaś jej. Czy warto zatracać siebie dla drugiego człowieka tak całkowicie, tak bezapelacyjnie i nieodwracalnie?
Jeśli tak bardzo marzysz o złożeniu siebie w ofierze, to proszę, śmiało, nie krępuj się. Tylko nie licz, że twoje poświęcenie uczyni twoje życie lepszym, pełniejszym, takim, o jakim marzysz, nie mówiąc tego nawet na głos. Jeśli sam z siebie pogrążysz swoje potrzeby w otchłani to nie licz, że w jakiś magiczny sposób wypłyną na głębię i uczynią twoje życie spełnionym, bo nie uczynią. Jeśli w skrytości liczysz, że twoje poświęcenie, oddanie zostanie docenione, że ktoś poklepie cię po ramieniu, przytuli i powie cicho, dziękuje, że czekałaś, dziękuje, że nie odpuściłeś, to wbij sobie do głowy, że takie rzeczy mają miejsce rzadko i raczej na szklanym ekranie. Nie łudź się, że twoja ofiara opleciona zostanie wonnościami i kolorowymi kwiatami w nagrodę za twe oddanie, bo nie zostanie, jedynie ty otrzymasz sporą dawkę rozczarowania, którego nie tylko trudno się pozbyć, ale gdy rozgości się w twoich progach na dobre, to samo z siebie będzie chciało pozostać, więc… Uważasz, że poświęcanie siebie bezmyślnie, całkowicie rokuje dla ciebie dobrze?